piątek, lipca 25, 2008

z pelnym kramem na plazy - jak u nas - baba i jaja gotowane - w senegalu ognisko na herbate.....
Dorotko - tak sie zywia kozki... naturalny recycling. jak nie to to jedza tekture...
dziewczyny w Kaddu cwicza do wystepu

Nasasza equipe w pelnym skladzie
sjesta... albo ciezka praca...
SABAR :)

Sabar czy Sabat?

Oniemialam!!!

W Senegalu sa trzy rzczy ktore kocham najbardziej - taniec, dzieci i mango

o mango bylo, o dzieciach tez, zostal taniec :)

SABAR! Taniec przy rytmie djembe!
jak zwykle tutaj zebranie sie na sabar zajmuje okolo 2 godzin, w tle leci wtedy jak zwykle muzyka mballah ktorej mozna miec dosyc po pewnym czasie. Bylam wiec dosc znudzona i mocno poirytoawana szaprnieciami ze wszystkich stron - zebym wstala, nusiadla i zobaczyla (to wszystro sa wytrazy dbalosci o mnie).

Jednak kolo 22 zaczely wrzszcie grac djembe i z tlumu zaczely wyskakiwac dziewczyny slicznie ubrane, na bosaka i w niesamowitym tempie wywijajace nogami!!!

Dziewczyny byly ubrane rozmaicie - jedne jak na studniowke, inne bardzo tradycyjnie, jeszcze inne zupelnie nowoczesnie. Wszystkie wygladaly cudownie i widac bylo ze duzo czasu spedzily przed lustrem.

Wydaje sie ze taki taniec jest mozliwy ale nie!! to jakies diabelskie tempo! a w nocy, w swietle lamp dziewczyny wygladaja jak czarownice fruwajace nad piaskiem! prawdziwy sabat!!!

na koniec wyszla jeszcz grupa kolesi - tancerzy -- okazalo sie ze moze byc jeszcz lepiej! to juz zupelnie zaparlo mi dech. a sa to tacy zwykli tancerze - mieszkaja wszyscy dookoloa mnie. sa z mojej ulicy.

moze wrzuce cos na youtuba ale filmiki i tak nie oddadza tej ekstazy.

Ja tez sprobowalam swoich sil oczywiscie. gdy wyszlam na srodek cala wioska zamarla- a potem gruchnela smiechem...
myslalam ze nie moze byc gorzej ale jak wyszlysmy z Anais we dwie smiano sie jeszcz glosniej...
Ale nie moglobyc inaczej - jak dwa tutaby tancza to sie beda smiali.
Drugiego dnia bylo juz lepiej, nie smiano sie, doceniono moje wysilki- dosc smieszne bo jak na razie to w zawody taneczne moge isc tylko z 3-letynia Aram... Dostalam syr- chuste zeby sie przepasac i rozne dziewczyny zapraszalmy mnie na srodek.

W tym tygodniu bedziemy z nowu tanczyc!!! a kobiety u mnie w domu zachecone moim entuzjazmem tez chca zorganizowac sabar

niedziela, lipca 20, 2008

w moim domu tanczymu 24 godz na dobe
pora deszczowa sie zaczela
ekipa Kaddu Yaraah - brakuje mnie i Matara

fotki

na boskiej plazy Sohna spi w chuscie
Kartrin i Anais - za nimi najbrudniejsza zatoka swiata - Hann
przygotowywanie pierwszego Tieb-u-dzien z Diorr

piątek, lipca 18, 2008

mango co dzień!

mijają kolejne dni. juz trochę spokojniej.
o dziwo już całkiem sprawnie porozumiewam sie w Wolof! na pytanie czy wszyscy w rodzinie mają sie dobrze odpowiadam płynnie że tak (mam nadzieję że zgodnie z prawdą - dodaję z resztą że są w Polsce i trudno mi powiedzieć... ).
Wczoraj przyjechały dwie francuski na festwial teatralny który zaczyna sie za tydzień.
Dzisiaj jedzeimy po Katrin - ostatnia z nas trzech stażjerek :) Już wczoraj byłyśmy po nią na lotnisku bo nam sie dni pomyliły - a więc przed nami drugi raz oczekiwanie na przybyszkę o 2 nad ranem. Jak do tej pory była to jedyna wyprawa w Dakar :)
Najbardziej niesamowita jest muzyka. Oprócz tego że dzieciaki tutaj zaczynają tańczyć od wieku 8 miesięcy, to muzyka na mojej ulicy jest cały czas! a przede wszystkim w nocy. Uliczki Yarrax żyją pełnią życia do jakiejś 1 w nocy- dzieciaki biegają, sklepiki są otwarte.,.. a w dodatku prawie co dziennie koło mojego domu rozkłada sie grupa Muritów (chyba) - czyli odłamu muzułmanów bardzo tutaj popularnego. Śpiewają niesamowite pieśni... przez to czuję się jak w bajce, a w dodatku takie śpiewy dodają jakoś niesamowicie energii.
Moja dieta - jedno mango na dzień :)

środa, lipca 16, 2008

Amara - moja wspolokatorka i nowa milosc :))
Matar - DJ na weselu

wtorek, lipca 15, 2008

melangeeee

To dopiero pierwsze 4 dni za mna. a czuje jakby minal miesiac lub dwa. ale tak dziwnie mijaja poczatki.
Miaszkam w malutkim taju. Ludzie maja tutaj sporo problemow - nie ma pracy, trudno sie utrzymac a jednoczsnie atmosfera jest bardzo wesola. Yarakh przypoomina chyba wszystko tylko nie slumsy (jakie sobie wyobrazaalm). ale jak mowi Diol (szef naszego stowarzyszenia) tylko na powizrzchni yAARAKH JEST SPOKOJNY POD SpODEM WRZE WIEle problemow.
wyglada jak mala wioska. malutkie domki, pomiedzy nimi piaskowe uliczki, ludzie wszyscy sie znaja, nie dosc ze drzwi nie zamyaja na klucz, to nawet nie maja drzwi!! (w wiekszosci... drzwi) :)

dzieciaki krzycza oczywiscie za nali "tubab" (bialy w wolof) ale szybko da sie nawiazac kontakt i troche mi to przypomina wchodzenie pod numer 11 na Brzeskiej gdzie wszyscy wrzeszcza "pyzia" :)

Nasz stowarzyszenie robi tyle ze nie moge wyjsc z podziwu!!! jest najprawdziwsza oddolna oganizajcja ktora oprocz tzatru robi 100 innych rzecz, wspiera inne organizacje i ma nowe pomysly. a wszystko to w tepie zolwia. bo tutaj szybciej sie nie da _ jest za goroca, a bardzo czesto nawet wetylatory nie dzialaja bo nie ma pradu. ale co wazniejsz cala ta praca jest wykonywana w cudownej atmosferze, z uwaga na ludzi i z masa zartow.
Ekipa Kaadu Yaarakh jest doswiadczona w przyjmowaniu Tubabow. Sa bardzo miedzykulturowi, dobrze rozumieja bycie innym i pomagaja sie zaadoptowac. Tym bardziej niesamowite bo wszyscy sa z tej dzieolnicy i wiekszosc nigdy nie wyjechala poza Dakar!!!

Niesamowite jest tez wsparcie spoleczne i mobilizacja. Na kazde spotkanie organizacyjne przychodi conajmniej 10 osob - mieszkancow dzielnicy. wszystko dzieje sie oddolnie!!! No i tutaj nie ma probemu z brakiem kasy czy bankruyctwem. Spolecznosc pomoze, a stowarzyszenie jako takie i tak nie ma prawie nic. Nie ma tez niestety wsparca rzadu. Prawdziwi dzialacze!!!

Mieszkam w domu jednego z pracownikow Kaadu Yaarakh (Matara). Bardzo tradycyjnym domu. Mieszka tutaj okolo 20 osob. po srodku domu jest korytarzo-podworeczko z otwartym achezm dzieki czemu jest przewiew. Ja mieszkam w okoju z Diorr, jej 3-letnia corka Amara i jeszcze jedna dziewczyna - trudno okreslic stopien pokrewienstwa. Maz Diorr jest w Hiszpanii od 2 lat.
W domu jet z 10 dzieciakow, ale dugie tyle wpada zeby zobaczyc "tubaba" :)

Zmagam sie nie dosc ze z francuskim to jeszcze z Wolof (drugim jezykiem Senegalu). Wiekszosc osob rozumie po francusku ale wiele osob nie mowi. Specjalnie mieszkamy z rodzinami ktore nie mowia po franc zeby sie szybciej nauczyc.
wczoraj odkrylam jednak ze Diorr mowi troche po franc tylko Matar kazal jej nie rozmawiac ze mna zebym cwiczyla wolof...
No wiec kiedy wracam po calym dniu francyskiego i jestem tak zmeczona ze nic bym nie rorumiala - nie ma problamu - nie lusze wiecej por francusku bo nadciaga czas wolof... :) ale ucze sie calkiem szybko :)

dobra na razie tyle - ucze sie nowej klawiatury. teraz troche zdjec :))