To dopiero pierwsze 4 dni za mna. a czuje jakby minal miesiac lub dwa. ale tak dziwnie mijaja poczatki.
Miaszkam w malutkim taju. Ludzie maja tutaj sporo problemow - nie ma pracy, trudno sie utrzymac a jednoczsnie atmosfera jest bardzo wesola. Yarakh przypoomina chyba wszystko tylko nie slumsy (jakie sobie wyobrazaalm). ale jak mowi Diol (szef naszego stowarzyszenia) tylko na powizrzchni yAARAKH JEST SPOKOJNY POD SpODEM WRZE WIEle problemow.
wyglada jak mala wioska. malutkie domki, pomiedzy nimi piaskowe uliczki, ludzie wszyscy sie znaja, nie dosc ze drzwi nie zamyaja na klucz, to nawet nie maja drzwi!! (w wiekszosci... drzwi) :)
dzieciaki krzycza oczywiscie za nali "tubab" (bialy w wolof) ale szybko da sie nawiazac kontakt i troche mi to przypomina wchodzenie pod numer 11 na Brzeskiej gdzie wszyscy wrzeszcza "pyzia" :)
Nasz stowarzyszenie robi tyle ze nie moge wyjsc z podziwu!!! jest najprawdziwsza oddolna oganizajcja ktora oprocz tzatru robi 100 innych rzecz, wspiera inne organizacje i ma nowe pomysly. a wszystko to w tepie zolwia. bo tutaj szybciej sie nie da _ jest za goroca, a bardzo czesto nawet wetylatory nie dzialaja bo nie ma pradu. ale co wazniejsz cala ta praca jest wykonywana w cudownej atmosferze, z uwaga na ludzi i z masa zartow.
Ekipa Kaadu Yaarakh jest doswiadczona w przyjmowaniu Tubabow. Sa bardzo miedzykulturowi, dobrze rozumieja bycie innym i pomagaja sie zaadoptowac. Tym bardziej niesamowite bo wszyscy sa z tej dzieolnicy i wiekszosc nigdy nie wyjechala poza Dakar!!!
Niesamowite jest tez wsparcie spoleczne i mobilizacja. Na kazde spotkanie organizacyjne przychodi conajmniej 10 osob - mieszkancow dzielnicy. wszystko dzieje sie oddolnie!!! No i tutaj nie ma probemu z brakiem kasy czy bankruyctwem. Spolecznosc pomoze, a stowarzyszenie jako takie i tak nie ma prawie nic. Nie ma tez niestety wsparca rzadu. Prawdziwi dzialacze!!!
Mieszkam w domu jednego z pracownikow Kaadu Yaarakh (Matara). Bardzo tradycyjnym domu. Mieszka tutaj okolo 20 osob. po srodku domu jest korytarzo-podworeczko z otwartym achezm dzieki czemu jest przewiew. Ja mieszkam w okoju z Diorr, jej 3-letnia corka Amara i jeszcze jedna dziewczyna - trudno okreslic stopien pokrewienstwa. Maz Diorr jest w Hiszpanii od 2 lat.
W domu jet z 10 dzieciakow, ale dugie tyle wpada zeby zobaczyc "tubaba" :)
Zmagam sie nie dosc ze z francuskim to jeszcze z Wolof (drugim jezykiem Senegalu). Wiekszosc osob rozumie po francusku ale wiele osob nie mowi. Specjalnie mieszkamy z rodzinami ktore nie mowia po franc zeby sie szybciej nauczyc.
wczoraj odkrylam jednak ze Diorr mowi troche po franc tylko Matar kazal jej nie rozmawiac ze mna zebym cwiczyla wolof...
No wiec kiedy wracam po calym dniu francyskiego i jestem tak zmeczona ze nic bym nie rorumiala - nie ma problamu - nie lusze wiecej por francusku bo nadciaga czas wolof... :) ale ucze sie calkiem szybko :)
dobra na razie tyle - ucze sie nowej klawiatury. teraz troche zdjec :))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Pyzik, trzymam kciuki, oby tak dalej.
A Polska robi się coraz fajniejsza! Rzekotki drzewne nad czarna hancza _ rewlka.
Caluje i czekam wspolnego... :)
Ej Pyzia ale ta dziewczynka nie ma majtek!!! A tyle dzieci to musi robic strasznie duzo halasu.A dobre jest jedzenie? A daleko jest do plazy? A czy sa slonie? A soczyste owoce:):):):):) Uwielbiam Cie, nigdy nie przestane Cie podziwiac - jestes najdzielniejszym czlowiekiem swiata. Cmok zasiedzialy smok.
a bedziesz nas uczyc wolof?
Pyziołku, co za przygoda!!! Czytam twoje opisy w kółko i nie do końca mogę uwierzyć, że to jest realne i że Ty jesteś w samym środku tamtej rzeczywistości. Fajnie że uczysz się wolof. Po powrocie na pewno znajdziesz pracę w jakimś korpo. Teraz bardzo potrzebują ludzi ze znajomością języka obcego.
Ściskam Cię bardzo ciepło ;)
do następnego odcinka (nie pozwól mi długo czekać)
Prześlij komentarz