wtorek, września 23, 2008

Gdzie zes ty bywal czarny baranie?

A no wlasnie! gdzie?
na tydzien zakrecil mi sie swiat.
Pojechalam do.... Szwecji. Razem z Jackiem pojechalismy tam z RC (czy wszyscy wiedza co to RC- wzajemne pomaganie? jak nie to dopytywac w mailach). Na Forum Spolecznym wystepowalismy w delegacji ´Razem Zakonczymy Rasizm´.
Bylo tam niesamowicie. Nie moglam sie na poczatku zdecydowac czy jechac tak daleko na tak krotko. Ale jestem bardzo zadowolona.
Pracowalismy pelna para. Od 7 rano kiedy spotykalismy sie na sniadanie polaczone z omowieniem dnia, potem lecielismy organizowac warsztaty, gadac z ludzmi, robic projekty publicznego sluchania, sprzedawac literature ....okolo 21 jedlismy kolacje podczas ktorej omawialismy dzien i do 12 pracowalismy nad rzeczami na dzien nastepny. Intensywnie i bardzo bardzo efektywnie!

Zakrecilo mi sie w glowie. Po wyjezdzie ze Szwecji mialam jeszcze dwie przesiadki i dwie noce w Europie. W Paryzu zobaczylam Kasiolka co bylo cudownym prezentem. Do pozna w nocy gadalysmy w mieszkaniu Krysi ktore przypomina mi moje paryskie wyprawy. Widzialam tez Kasi nowe mieszkanie. Bardzo piekne i bardzo malownicze.

Nastepna noc spedzilam w Madrycie. Dotarlam do dzielnicy Senegalskiej. Zjadlam thiebudien, pogadalam z Senegalczykami ktorzy pochodza z mojej dzielnicy - Yarakh. Odwiedzilam lekcje tanca afro ktore daja w domu kultury za rogiem. A za nastepnym rogiem spedzilam noc w bardzo przyjemnym hostelu. To wlasnie z niego w tej chwili pisze. :)

Co dalej? dzisiaj wsiadam w samolot do Dakaru. Juz nie moge doczekac sie zeby zjesc N´dogu i pobawic sie z Aram. to tez ostatnie dni ktore spedze z Anais bo ona wraca do Francji juz w piatek.

Denga Wor?

Wor to Ramadan. Wlasciwie Kor to Ramadan, ale ramadanic to w Wolof Wor.
2 wrzesnia rozpoczal sie ramadan. W zwiazku z tym nauczylam sie paru nowych slow.

H´dy - sniadanie jedzone pomiedzy 5:20 a 5:45 rano. Tuz przed wschodem slonca z meczetu slychac pobudke oraz dokladne okreslenie godziny o ktorej wschodzi slonce i o ktorej zaczyna sie post. Fatou Diop (moja imienniczka i matka domu) przygotowuje kawe oraz puka do wszystkich drzwi po kolei zeby nikt nie przespal sniadania. Na ulicy robi sie tloczno - ludzie biegna do piekarni gdzie mozna kupic swierzutkie pieczywo, siadaja w okol stolikow na ulicy gdzie mozna kupic sniadanie.

N´dogu - sniadanie jedzone o godzinie 19:25 gdy zachodzi slonce i konczy sie post. Tak naprawde to codziennie godzina n´dogu sie zmienia bo zmienia sie godzina zachodu i wschodu slonca. Wywieszki z dokladnymi godzinami mozna znalezc na wielu drzwiach. Od godziny 18 na ulicach wszczyna sie zamieszanie. Wiele osob wystawia stoliki z szeroka oferta dodatkow sniadaniowych (moja ukochana akara rowniez jest dostepna). Mlode dziewczyny chodza po domach z tacami z ktorych sprzedaja soki instant, daktyle i inne slodycze. Kobiety szykuja kafe tuba. Dzieciaki biegaja po chleb. Mezczyzni szykuja daktyle (ktore tradycyjnie je sie jako pierwsze). wszystko wrze. Od 19:15 ludzie gromadza sie wokol telewizorow gdzie nadawane sa modlitwy i oglaszany jest koniec postu (nadawane prosto ze swietego miasta Touba). Ostatnie 10 min ludzie oczekuja w niecierpliwosci - w jednym reku daktyl, w drugim kubek z kawa. Odliczanie co do minuty. Oczekiwanie na pierwsza gwiazdke w Wigilie u nas w domu nie jest nawet namiastka tutejszego czekiwania.
Moze to wydawac sie smieszne - ale sama sprobowalam kilka dni poscic. I musze przyznac ze kurczowo trzymalam sie mojej kanapki przez ostatnie 10 min - zupelnie jak wszyscy inni dookola mnie.

Safna! - co oznacza ´trudne´. Poscic jest trudno! Sprawdzilam to na wlasnej skorze. Nic nie jesc i nic nie pic od wschodu do zachodu slonca. Rytm pracy i zycia Yarakh jest teraz wyzaczony przez godziny postu. W ciagu dnia ludzie poruszaja sie bardzo powoli zeby nie tracic energii. Najtrudniej bylo przez pierwsze 3 dni kiedy ludzie musza od nowa przyzwyczaic sie do rytmu postu. Wiekszoc ludzi wraca z pracy o 16-17 bo ostatnie dwie godziny sa najtrudniejsze. Najlepiej je przespac, przelezec albo znalezc inny sposob na zabicie czasu. Wilczy glod wzmaga tez irytacje. Zgodnie z zapowiedziami Diola na ulicy mozna zobaczyc ludzi klucacych sie zawziecie.
Za to wspolne jedzenie n´dogu jest strasznie przyjemne! wszyscy sie uspokajaja i jedza z wielkim zadowoleniem.
Pol godizny pozniej nastepuje kolacja - tradycyjny tiebudien. :) a potem wspolna herbata, czasem jakies inne specjaly. Do 12 ludzie siedza na ulicy i wspolnie napawaja sie godzinami kiedy mozna jesc.