Co u mnie? Nic szczegolnego. Pracuje sobie nad domem. Jestesm juz mistrzem z robienia naroznikow z masy gipsowej ( czy jak sie to cos nazywa po polsku). Poza tym panowie w sklepie z artykulami budowlanymi juz mnie poznaja- nawet przez telefon!:)) (Jestem ich little polish friend:)).
Troche chodze do Spiral Q.
Poza tym bardzo bardzo sie ciesze z powrotu Chucka, Pameli, Tima i Andrew do domu. Jest to moja prawdziwa tutejsza rodzina i mam mase zabawy z nimi.
Wiadomosc z ostatniej chwili - bylam na warsztatach sitodruku i zrobilam pierwszy druk ever!:))
Robie mnniej rzeczy (zgodnie z przykazaniem roznych osob co do mnnie pisaly pytajac sie co ja tak ganiam jak wariat!- no to juz nie ganiam:)).
Troche tesknie za Polskimi wakacjami, szczegolnie za splywem kajakowym oraz pupczanskimi polami noca letnia. No i za ludzmi - no ale to chyba niezmiernie oczywiste. Tak wiec bardzo sie ciesze na powrot i sciskanie wszystkich.
czwartek, lipca 27, 2006
niedziela, lipca 23, 2006
wtorek, lipca 18, 2006
Upaly
Juz troche pisalam ze tutaj goraca, ale jest tak goraca ze warto poswiecic na to osobny wpis.
JEST STRRRAAASZNIE GORACA!!!
Wczesniej myslalam sobie ze w Polsce jest kiepsko bo 1/3 roku robi sie malo rzeczy bo jest za zimno, a oni w Filadelfii maja fajnie bo zimy sa ok. Tylko ze tutaj nic sie nie da robic w wakacje bo jest za goraco.
Powietrze mozna kroic na male kawaleczki. Slonce swieci bez przerwy. W nocy wcale nie jest chlodniej, roznica jest tylko taka ze sie czlowiek nie opala;)
Co kilka dni zdarza sie ze temperatura spada o kilka stopni i robi sie parno - jeeeja , jak parno! Strumyczki sie leja z przodu i tylu.
Wszedzie kroloje klimatyzacja (a w biedniejszych przybytkach wiatraki - wszedzie).
Jakos nie wiem dlaczego mnie to tak bulwersuje. Chyba dlatego bo sie tego nie spodziewalam. Jakos nigdy nikt nie mowil "Filadelfia = tropiki". A nalezy.
No i na koniec dorzuce tylko anegdotke ze Ben i Chip sa z Florydy i teraz co chwila przyjezdzaja do nas ich znajomi --- bo u siebie nie moga wytrzymac - tutaj jest chlodniej....
JEST STRRRAAASZNIE GORACA!!!
Wczesniej myslalam sobie ze w Polsce jest kiepsko bo 1/3 roku robi sie malo rzeczy bo jest za zimno, a oni w Filadelfii maja fajnie bo zimy sa ok. Tylko ze tutaj nic sie nie da robic w wakacje bo jest za goraco.
Powietrze mozna kroic na male kawaleczki. Slonce swieci bez przerwy. W nocy wcale nie jest chlodniej, roznica jest tylko taka ze sie czlowiek nie opala;)
Co kilka dni zdarza sie ze temperatura spada o kilka stopni i robi sie parno - jeeeja , jak parno! Strumyczki sie leja z przodu i tylu.
Wszedzie kroloje klimatyzacja (a w biedniejszych przybytkach wiatraki - wszedzie).
Jakos nie wiem dlaczego mnie to tak bulwersuje. Chyba dlatego bo sie tego nie spodziewalam. Jakos nigdy nikt nie mowil "Filadelfia = tropiki". A nalezy.
No i na koniec dorzuce tylko anegdotke ze Ben i Chip sa z Florydy i teraz co chwila przyjezdzaja do nas ich znajomi --- bo u siebie nie moga wytrzymac - tutaj jest chlodniej....
Polska...
Danusia pyta czy slyszalam o zmianach w Polsce i o naszych wspanialych twinbrothers...
taaak slyszalam, wczesniej czytalam w miare regularnie gazety, ale teraz mam mniejszy dostep do internetu. Moze to z reszta i dobrze ze juz nie czytam;) Jeden moj kolega zyczyl mi nieczytania gazet, zebym napewno wrocila:)) Mysle ze az tak zle nie jest. No ale jak macie jakies ciekawe njusy albo cos sie ciekawego dzieje to piszcie, bo z gazetami bywa roznie.
Chcialam oglosic ze Polska jest slawna - Ben i Chip czytali w amerykanskich gazetach ze blizniacy rzadza Polska;)
Ja sobie polskie dyskusje funduje z Michalem i Ewa - co jakis czas sie wentylujemy i sobie wykrzykujemy co nam sie nie podoba, a potem wracamy do normy:)))
To tyle z co wiem o polsce i polskich wydarzeniach.
taaak slyszalam, wczesniej czytalam w miare regularnie gazety, ale teraz mam mniejszy dostep do internetu. Moze to z reszta i dobrze ze juz nie czytam;) Jeden moj kolega zyczyl mi nieczytania gazet, zebym napewno wrocila:)) Mysle ze az tak zle nie jest. No ale jak macie jakies ciekawe njusy albo cos sie ciekawego dzieje to piszcie, bo z gazetami bywa roznie.
Chcialam oglosic ze Polska jest slawna - Ben i Chip czytali w amerykanskich gazetach ze blizniacy rzadza Polska;)
Ja sobie polskie dyskusje funduje z Michalem i Ewa - co jakis czas sie wentylujemy i sobie wykrzykujemy co nam sie nie podoba, a potem wracamy do normy:)))
To tyle z co wiem o polsce i polskich wydarzeniach.
Brand New Home:)
Ha ha!
Od trzech nocy mieszkam juz w moim docelowym domu (tym co jest w remoncie i co nie bylo sufitu u mnie w pokoju- nadal nie ma). Jako ze nie ma sufitu to na razie rzeczy trzymam w pokoju i mojego kolegi Chipa, a spie sobie na dachu, co okazuje sie byc najlepszym mozliwym wyjsciem -bo tutaj nawet noca temperatura nie spada i w domu jest sie na granicy umarcia z dusznosci, chyba ze ktos ma klima albo wiatrak- a ja nie mam:))
Dach jest niesamowity jeszcze pod jednym wzgledem - okazuje sie ze w Filadelfii sa jacys wariaccy wielbiciele fajerwerkow i przez cala noc mozna ogladac sobie fajererki. Wlasciwie to puszczaja je w dwoch miejscach- w nieregularnych odstepach czasu. Wiec sobie mysle ze to moze jakis kurs puszczania sztucznych ogni. Tak czy siak jest fajnie bo mozna sobie jesc kolacje i ogladac- cos wspanialego.
Poza tym, co mi sie strasznie podoba- cala ciepla woda w domu jest ogrzewana przez ogrzewacz sloneczny zainstalowany na dachu! Dziala to bardzo dobrze! Nawet w nocy jest jeszcze ciepla woda.
Pietro nizej- na 2 pietrze jest pokoj Seven oraz pokoj Ben (z jego pokoju mozna zajrzec do mnie do pokoju - bo jego nie ma podlogi:)). Ostatnio do wymienionych belek dosrubowywalismy nowe dechy dla wzmocnienia - wyglada bardzo profesjonalnie.
Nowe slowa:
washers nuts, bolts, sistering, joice
Pietro pierwsze- tutaj jest pokoj Chipa i Kath i moj przyszly pokoj. Oraz lazienka ktora ma na scianach mozajki wlasnej roboty Chipa, oraz na podlodze niedokonczona mozaike oraz ciepla wode z ogrzewacza:)) Pokoj Chipa jest strasznie ladny, pelen spokoju i slonca, ma troche ksiazek i wygodna kanape.
Parter- na parterze jest living room gdzie sa 4 wygodne fotele, oraz miliard roznych-innych-rzeczy jak stol bez blatu, narzedzia, rowery, szafki biurka, kubel z gipsem itp. Z tylu domu jest kuchnia ktora wyglada bardzo smiesznie a woda ze zlewu leje sie prosto do ogrodka i podlewa kwiatki (dlatego urzywamy tylko ekologicznych plynow). Bardziej z przodu jest pokoj gdzie spi Ben (on i Chip sa wlascicielami domu) - pelen gratow i roznych foteli. Z przodu domu jest zabudowana weranda gdzie unosi sie osobliwy zapach skladowanych tam smieci.... (w Filadelfii smieci sa zabierane raz w tygodniu...) oraz miliard rowerow (sie unosi...).
Osoby lewitujace miedzy pietrami: Beth (co przyjechala na 2 tyg ) oraz David (ktory wyglada jak bohater Coffe and Cigarettes ), no i ja. Sa jeszcze dwa psy (pies Seven i pies Kath) oraz iles kur co znosza jajka.
Powoli sie zadomawiam, chociaz to jest taki troche dziwny dom takich anarchistow-indywidualistow. Kazdy chodzi swoja droga i troche stara sobie nie wchodzic w parade. Ale sie powoli z nimi zaprzyjazniam. Sa to zdecydowanie bardzo ciekawe nowe doswiadczenia a propo wszystkich moich komun i komunitarian.
Od trzech nocy mieszkam juz w moim docelowym domu (tym co jest w remoncie i co nie bylo sufitu u mnie w pokoju- nadal nie ma). Jako ze nie ma sufitu to na razie rzeczy trzymam w pokoju i mojego kolegi Chipa, a spie sobie na dachu, co okazuje sie byc najlepszym mozliwym wyjsciem -bo tutaj nawet noca temperatura nie spada i w domu jest sie na granicy umarcia z dusznosci, chyba ze ktos ma klima albo wiatrak- a ja nie mam:))
Dach jest niesamowity jeszcze pod jednym wzgledem - okazuje sie ze w Filadelfii sa jacys wariaccy wielbiciele fajerwerkow i przez cala noc mozna ogladac sobie fajererki. Wlasciwie to puszczaja je w dwoch miejscach- w nieregularnych odstepach czasu. Wiec sobie mysle ze to moze jakis kurs puszczania sztucznych ogni. Tak czy siak jest fajnie bo mozna sobie jesc kolacje i ogladac- cos wspanialego.
Poza tym, co mi sie strasznie podoba- cala ciepla woda w domu jest ogrzewana przez ogrzewacz sloneczny zainstalowany na dachu! Dziala to bardzo dobrze! Nawet w nocy jest jeszcze ciepla woda.
Pietro nizej- na 2 pietrze jest pokoj Seven oraz pokoj Ben (z jego pokoju mozna zajrzec do mnie do pokoju - bo jego nie ma podlogi:)). Ostatnio do wymienionych belek dosrubowywalismy nowe dechy dla wzmocnienia - wyglada bardzo profesjonalnie.
Nowe slowa:
washers nuts, bolts, sistering, joice
Pietro pierwsze- tutaj jest pokoj Chipa i Kath i moj przyszly pokoj. Oraz lazienka ktora ma na scianach mozajki wlasnej roboty Chipa, oraz na podlodze niedokonczona mozaike oraz ciepla wode z ogrzewacza:)) Pokoj Chipa jest strasznie ladny, pelen spokoju i slonca, ma troche ksiazek i wygodna kanape.
Parter- na parterze jest living room gdzie sa 4 wygodne fotele, oraz miliard roznych-innych-rzeczy jak stol bez blatu, narzedzia, rowery, szafki biurka, kubel z gipsem itp. Z tylu domu jest kuchnia ktora wyglada bardzo smiesznie a woda ze zlewu leje sie prosto do ogrodka i podlewa kwiatki (dlatego urzywamy tylko ekologicznych plynow). Bardziej z przodu jest pokoj gdzie spi Ben (on i Chip sa wlascicielami domu) - pelen gratow i roznych foteli. Z przodu domu jest zabudowana weranda gdzie unosi sie osobliwy zapach skladowanych tam smieci.... (w Filadelfii smieci sa zabierane raz w tygodniu...) oraz miliard rowerow (sie unosi...).
Osoby lewitujace miedzy pietrami: Beth (co przyjechala na 2 tyg ) oraz David (ktory wyglada jak bohater Coffe and Cigarettes ), no i ja. Sa jeszcze dwa psy (pies Seven i pies Kath) oraz iles kur co znosza jajka.
Powoli sie zadomawiam, chociaz to jest taki troche dziwny dom takich anarchistow-indywidualistow. Kazdy chodzi swoja droga i troche stara sobie nie wchodzic w parade. Ale sie powoli z nimi zaprzyjazniam. Sa to zdecydowanie bardzo ciekawe nowe doswiadczenia a propo wszystkich moich komun i komunitarian.
Atak Sloneczny i Plaaaza
Siedze w Spiral Q i kozystam z wolnej chwili zeby cos-niecos napisac. Oprzec sie o fotel nie moge bo mnie plecy bola. W twarz mi goraco, nogi na noge zalozyc nie moge--- tak jest zjaralam sie na sloneczku.
Okazuje sie ze w Filadelfii Slonce nie swieci tylko atakuje ludzi!!!! Strzezcie sie wszyscy ktorzy chcecie tutaj przyjechac!
Bardzo by sie wam to podobalo - mam twarz zjarana na czerwonego buraka, plecy bola mnie tak ze w nocy musialam spac na brzuchu....
Dzisiaj w Village sie nade mna Melisa zlitowala i dala jakies kremiki do smarowania.
A wszystko sie zaczelo od niewinnego pomyslu pojechania na plaze....
....W niedziele zapakowalismy sie do samochodu: Ja, Ewa, Michal, Brian i Manuel i pojechalismy brum brum na plaze. Upal mial byc straszny i tak tez bylo.
Na plazy wspaniale - upal i ludzie i nadaktywny ratownik ktory gwizdal dokladnie za kazdym razem kiedy ktos przekroczyl wyznaczone kapielisko (szerokosci 50 m). Ale bylo napawde swietnie.
Z Brianem i Michalem opracowywalismy idealne skakanie w flale i doplywanie do nich do brzegu. I to chyba wlasnie wtedy wbilam sobie gwozdz to wlasnej trumny (siedzialam w wodzie jakies 2,5 godziny conajmniej!).
Klimat naszej wycieczki byl wybitnie polski (Manuel umie juz powiedziec "tak", "nie", oraz "kurwa"); no a Brian to mowi i mowi. Nawet pan na plazy kolo nas okazalo sie ze ma korzenie polskie i ze wlasnie tydzien temu wrocil z wycieczki po Polsce! W samochodzie dominowala polska ironia (bo tutaj w USA- nie wiem czy wszystim opowiadalam - ludzie nie wiedza co to ironia i jak cos mowisz ironicznie to patrza sie na ciebie jak glupka. Okazuje sie ze jak ktos traktuje ironie powaznie to naprwde wychodza z tego dziwne rzeczy... taaa).
No a poza tym to jest strasznie smieszne jak ludzie tutaj ze soba gadaja caly czas. Jak tankowalam na stacji w drodze powrotnej i nie bylo dla mnie jasne ze to pan powinien mnie obsluzyc, to mi wytlumaczyl ze tak jest w New Jersey, wypytal ze ja teraz jestestem w Filadelfii, dopytal sie jaki jest system tam, potem jaki jest system w Polsce, potem jeszcze troszke pogadal i sie pozegnalismy. A takie to zwykle tankowanie benzyny...
Okazuje sie ze w Filadelfii Slonce nie swieci tylko atakuje ludzi!!!! Strzezcie sie wszyscy ktorzy chcecie tutaj przyjechac!
Bardzo by sie wam to podobalo - mam twarz zjarana na czerwonego buraka, plecy bola mnie tak ze w nocy musialam spac na brzuchu....
Dzisiaj w Village sie nade mna Melisa zlitowala i dala jakies kremiki do smarowania.
A wszystko sie zaczelo od niewinnego pomyslu pojechania na plaze....
....W niedziele zapakowalismy sie do samochodu: Ja, Ewa, Michal, Brian i Manuel i pojechalismy brum brum na plaze. Upal mial byc straszny i tak tez bylo.
Na plazy wspaniale - upal i ludzie i nadaktywny ratownik ktory gwizdal dokladnie za kazdym razem kiedy ktos przekroczyl wyznaczone kapielisko (szerokosci 50 m). Ale bylo napawde swietnie.
Z Brianem i Michalem opracowywalismy idealne skakanie w flale i doplywanie do nich do brzegu. I to chyba wlasnie wtedy wbilam sobie gwozdz to wlasnej trumny (siedzialam w wodzie jakies 2,5 godziny conajmniej!).
Klimat naszej wycieczki byl wybitnie polski (Manuel umie juz powiedziec "tak", "nie", oraz "kurwa"); no a Brian to mowi i mowi. Nawet pan na plazy kolo nas okazalo sie ze ma korzenie polskie i ze wlasnie tydzien temu wrocil z wycieczki po Polsce! W samochodzie dominowala polska ironia (bo tutaj w USA- nie wiem czy wszystim opowiadalam - ludzie nie wiedza co to ironia i jak cos mowisz ironicznie to patrza sie na ciebie jak glupka. Okazuje sie ze jak ktos traktuje ironie powaznie to naprwde wychodza z tego dziwne rzeczy... taaa).
No a poza tym to jest strasznie smieszne jak ludzie tutaj ze soba gadaja caly czas. Jak tankowalam na stacji w drodze powrotnej i nie bylo dla mnie jasne ze to pan powinien mnie obsluzyc, to mi wytlumaczyl ze tak jest w New Jersey, wypytal ze ja teraz jestestem w Filadelfii, dopytal sie jaki jest system tam, potem jaki jest system w Polsce, potem jeszcze troszke pogadal i sie pozegnalismy. A takie to zwykle tankowanie benzyny...
sobota, lipca 15, 2006
Spiral Q
W czwartek znalazlam wicej czasu, zebralam sie w sobie i poszlam wreszcie do Spiral Q (czyli do miejsca gdzie pomagalam budowac wielkie kukly jak bylam tutaj rok temu). Bylo strasznie, strasznie przyjemnie. Czulam sie jakbym stamtad nie wychodzila- wszyscy ludzie na swoich miejscach. Jak tylko przyszlam natychmiast zaangazowali mnie w pomaganie przy warsztatach. I przypomnialam sobie jak ja to lubie robic.
0detchnelam z ulga. Pracowanie w Village jest Ok, ale jest tez mega frustrujace. Jak tam wszystko jest zdezorganizowane to glowa mala. Homer - czlowiek ktory wymysla programy dla nastolatkow i akurat porwadzi ten przy ktorym ja pomagalam jest naprawde niesamowity. Jak juz zacznie pracowac, to bardzo go podziwiam. Ale organizacja zero. Co oznacza ze przez tydzien spotkan zrobilismy mniej wiecej tyle pracy co by sie dalo zmiescic w dwoch dniach... Siedzac tam na zajeciach uczylam sie nowych sposobow jak radzic sobie z zalewajaca mnie irytacja.... - mysle ze mi szlo calkiem niezle...;)
W Spiral Q umowilam sie bede przychodzic 3 razy w tygodniu i bede pomagac przy warsztatach ktore sa robione dla odwiedzajacych grup. Yeah!:))
Ach tak - i historia. Okazalo sie ze jestem slawna w Spiral Q, bo kiedys napisalam im maila po tym jak robilam papaer machee w Polsce, i opisalam im ze zamiast maki z tapioki (ktorej oni urzywaja a o ktorej w Polsce nikt nie slyszal) mozna urzywac maki ziemniaczanej. -- Im sie ta historia strasznie podoba, bo oni urzywaja tapioki odkad kiedys robili zajecia w chinskiej (chyba) dzielnicy i nie bylo tam zwyklej maki. Potem odkryli ze tapiokowa dziala lepiej i tak juz zostalo. No a w Polsce wiadomo co sa- ziemniole:)) - no wiec to podobno wszystkim opowiadaja z zapalem. smieeeszne.
0detchnelam z ulga. Pracowanie w Village jest Ok, ale jest tez mega frustrujace. Jak tam wszystko jest zdezorganizowane to glowa mala. Homer - czlowiek ktory wymysla programy dla nastolatkow i akurat porwadzi ten przy ktorym ja pomagalam jest naprawde niesamowity. Jak juz zacznie pracowac, to bardzo go podziwiam. Ale organizacja zero. Co oznacza ze przez tydzien spotkan zrobilismy mniej wiecej tyle pracy co by sie dalo zmiescic w dwoch dniach... Siedzac tam na zajeciach uczylam sie nowych sposobow jak radzic sobie z zalewajaca mnie irytacja.... - mysle ze mi szlo calkiem niezle...;)
W Spiral Q umowilam sie bede przychodzic 3 razy w tygodniu i bede pomagac przy warsztatach ktore sa robione dla odwiedzajacych grup. Yeah!:))
Ach tak - i historia. Okazalo sie ze jestem slawna w Spiral Q, bo kiedys napisalam im maila po tym jak robilam papaer machee w Polsce, i opisalam im ze zamiast maki z tapioki (ktorej oni urzywaja a o ktorej w Polsce nikt nie slyszal) mozna urzywac maki ziemniaczanej. -- Im sie ta historia strasznie podoba, bo oni urzywaja tapioki odkad kiedys robili zajecia w chinskiej (chyba) dzielnicy i nie bylo tam zwyklej maki. Potem odkryli ze tapiokowa dziala lepiej i tak juz zostalo. No a w Polsce wiadomo co sa- ziemniole:)) - no wiec to podobno wszystkim opowiadaja z zapalem. smieeeszne.
pod gorke
Ojejku. Dzisiaj cala technologia przeciwko mnie. Wiesc jeszcze nieoficjalna, ale niestety chyba zepsul mi sie dzisiaj komputer moj najukochanszy. Oznacza to dla mnie odwyk od niego, ale i ogromne utrudnienia. Moze, moze cos sie jeszcze da zrobic... No a przed chwila, chcialam zaladowac wiecej zdjec, a tutaj cos sie psuje na serwerze.
Traktuje to jako powazny znak, ze dzisiaj mam zakonczyc wieczor z ksiazka, a nie urzadzac sobie jakies internet-rajdy!;)
Tak wiec pozdrawiam smutno, trzymam kciuki za technologie nowego jutra jutro!
no a na dobraoc- zdjecie domu w ktorym dzisiaj spie:)) - czyli domu Chucka, Pameli i Daniela i Nancy, i Lukasa, i Tima, i Andrew, i Paula.
niedziela, lipca 09, 2006
Philadelphia Gay and Lesbian Film Festival
W czwartek razem z Talią i Allegrą poszłam na szkolenie dla wolontariuszy, którzy chcą pomagać przy festivalu (w zamian dostają darmowe bilety). Było to specjalne szkolenie, trwające 1,5 godziny dla.... przedzieraczy biletów. Tak jest! jestem zawodowym przedzieraczem! Wiem już wszystko- a przede wszystkim to, że jeśli czegoś nie rozumiem, mam problem albo wykracza poza moją wyobraźnię to mam się nie bać tylko lecieć do menagera ,który każdy problem rozwiąże w mig!;)
Przypomniał mi się festiwal filmowy Fundacji Helsińskiej, gdzie też, z Ewskiem, przedzierałyśmy bilety. Po pierwsze tutaj wszystko jest bardzo dokładnie liczone- pracujemy na 3godzinne zmiany. Jedna zmiana to jeden bilet. Można też zarabiać w inny sposób- dwie godziny roznoszenia programów = 1 bilet. Albo 1,5 godziny rozdawania ulotek przed koncertem Madonny = 1 bilet, albo 3 godziny sprzedawania biletów = 1 bilet. Wszystko można sobie dokładnie przekalkulować. To nie jest takie pospolite ruszenie ludzi, którzy chcą pomóc w dobrej sprawie. tutaj to jest biznes. Tylko że wolontariacki. Czy to dobrze czy to źle? Nie wiem.
Szkolenie naprawdę przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przez 40 min koleś nam tłumaczył jak się przedzierał bilety, podawał konkretne przykładym odgrywał scenki. -- a na koniec powiedział że jak mamy jakiekolwiek wątpliwości na miejscu to natychmiast powinniśmy lecieć prosić o pomoc, bo nic dziwnego że nie wiemy.
Z jednej strony ja z Polski wybauszam oczy - o nas nikt tak tutaj nie dba. Mówią ci drzyj bilety, a potem masz się orientować- i myśle sobie co jest nie tak z tą Ameryką.
Z drugiej strony jest to bardzo przyjemne bo zachęca żeby próbować nowych rzeczy. Ludzie są tam aby ci pomóc, a ty nie masz obowiązku umieć wszystkiego na ziemi. I rzeczywiście - wolontariuszami są młodzi i starzy, biali, czarni i azjaci. Tworzy to bardzo otwartą i zachęcającą atmostferę. -- Więc myślę sobie, że może coś w tym jest!
Warto obejrzeć sobie repertuar festiwalu. W ciągu festiwalu pokazują 140filmów, których większość została wyprodukowana w USA w 2005 albo 2006 roku!!! Niesamowite jak wielka jest produkcja filmowa w Stanach, o której my nic nie wiemy. Niesamowite również jak wielka jest produkcja filmów o tematyce gejowskiej. Bardzo mnie to , może nie zaskoczyło, co raczej dało dużo do myślenia.
A jeśli chodzi o filmy w tych tematach to wczoraj widziałam film "Secon skin" (Hiszpania 1999r, reż Gerardo Vera) - bardzo dobry film o rozterkach i romansie. Nie widziałam jeszcze filmu gdzie tak ładnie i naturalnie pokazują miłość między dwoma mężczyznami. Który w dodatku nie ogranicza się do "szokowania gejostwem", tylko gdzie historia idzie znacznie głębiej. Polecam. Ja go tak zachwalam (chociaż oglądając go denerwowałam się na bohaterów), a ciekawe czy wam się będzie podobać.
Więcej do poczytania o festiwalu w Filadelfii na stronie festiwalowej:
http://www.phillyfests.com/piglff/templates/home.cfm
Przypomniał mi się festiwal filmowy Fundacji Helsińskiej, gdzie też, z Ewskiem, przedzierałyśmy bilety. Po pierwsze tutaj wszystko jest bardzo dokładnie liczone- pracujemy na 3godzinne zmiany. Jedna zmiana to jeden bilet. Można też zarabiać w inny sposób- dwie godziny roznoszenia programów = 1 bilet. Albo 1,5 godziny rozdawania ulotek przed koncertem Madonny = 1 bilet, albo 3 godziny sprzedawania biletów = 1 bilet. Wszystko można sobie dokładnie przekalkulować. To nie jest takie pospolite ruszenie ludzi, którzy chcą pomóc w dobrej sprawie. tutaj to jest biznes. Tylko że wolontariacki. Czy to dobrze czy to źle? Nie wiem.
Szkolenie naprawdę przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Przez 40 min koleś nam tłumaczył jak się przedzierał bilety, podawał konkretne przykładym odgrywał scenki. -- a na koniec powiedział że jak mamy jakiekolwiek wątpliwości na miejscu to natychmiast powinniśmy lecieć prosić o pomoc, bo nic dziwnego że nie wiemy.
Z jednej strony ja z Polski wybauszam oczy - o nas nikt tak tutaj nie dba. Mówią ci drzyj bilety, a potem masz się orientować- i myśle sobie co jest nie tak z tą Ameryką.
Z drugiej strony jest to bardzo przyjemne bo zachęca żeby próbować nowych rzeczy. Ludzie są tam aby ci pomóc, a ty nie masz obowiązku umieć wszystkiego na ziemi. I rzeczywiście - wolontariuszami są młodzi i starzy, biali, czarni i azjaci. Tworzy to bardzo otwartą i zachęcającą atmostferę. -- Więc myślę sobie, że może coś w tym jest!
Warto obejrzeć sobie repertuar festiwalu. W ciągu festiwalu pokazują 140filmów, których większość została wyprodukowana w USA w 2005 albo 2006 roku!!! Niesamowite jak wielka jest produkcja filmowa w Stanach, o której my nic nie wiemy. Niesamowite również jak wielka jest produkcja filmów o tematyce gejowskiej. Bardzo mnie to , może nie zaskoczyło, co raczej dało dużo do myślenia.
A jeśli chodzi o filmy w tych tematach to wczoraj widziałam film "Secon skin" (Hiszpania 1999r, reż Gerardo Vera) - bardzo dobry film o rozterkach i romansie. Nie widziałam jeszcze filmu gdzie tak ładnie i naturalnie pokazują miłość między dwoma mężczyznami. Który w dodatku nie ogranicza się do "szokowania gejostwem", tylko gdzie historia idzie znacznie głębiej. Polecam. Ja go tak zachwalam (chociaż oglądając go denerwowałam się na bohaterów), a ciekawe czy wam się będzie podobać.
Więcej do poczytania o festiwalu w Filadelfii na stronie festiwalowej:
http://www.phillyfests.com/piglff/templates/home.cfm
Pudzian's power
Pudzianek obrasta w mięśnie i umiejętności!
Od piątku pomagam moim znajomym remontować dom, który kupili i który trzeba totalnie odnowić. Jak skończymy wymieniać belki w stropie i zrobimy sufit to mam zamiar się tam wprowadzić:) Dom ledwo stoi na nogach.
W piątek wycinaliśmy stare belki w suficie, mierzyliśmy i cieliśmy nowe. Odbyłam też wycieczkę do sklepu po długą listę specjjalistycznych zakupów. Miałam super zabawę z panem w sklepie- bo wszysktie słowa były dla mnie nowe i miałam je skrzętnie spisane na karteczce:)) Wykazałam się też darem przekonywania i pan specjalnie dla mnie wyszukał z zaplecza więcej bolts with extra washers and with nuts. (niech pozostanie dla was tajemnicą co to wszystko znaczy:)). Nosiłyśmy też z Kathy skrzynki cegieł z jakiegoś innego rozwalonego domu.
W sobotę okazało się że trzeba wyburzyć kawałek ściany i wymurować od nowa. Wczoraj więc zajmowałam się kuciem cegieł na plasterki (- jestem już profesjonalistką w tej dziedzinie, mogę zrobić wam cegłę dowolnych rozmiarów). A następnie wymurowałam kawał ściany.
Słowo na sobotę:
chisels
W niedzielę wolne od "obowiązków domowych". Aby oodpowiednio święcić niedzielę poszłam za radą Ewy i pomogłam się jej i Michałowi przenieść na Farragut Street (noszenie w dół i w górę pudeł). Atrakcją akcji było wiezienie Michała zrolowanego w bagażniku kombi trzymającego biurko żeby nie wypadło przez otwartą klapę. Wszystko udało się bardzo precyzyjnie! :))
Od piątku pomagam moim znajomym remontować dom, który kupili i który trzeba totalnie odnowić. Jak skończymy wymieniać belki w stropie i zrobimy sufit to mam zamiar się tam wprowadzić:) Dom ledwo stoi na nogach.
W piątek wycinaliśmy stare belki w suficie, mierzyliśmy i cieliśmy nowe. Odbyłam też wycieczkę do sklepu po długą listę specjjalistycznych zakupów. Miałam super zabawę z panem w sklepie- bo wszysktie słowa były dla mnie nowe i miałam je skrzętnie spisane na karteczce:)) Wykazałam się też darem przekonywania i pan specjalnie dla mnie wyszukał z zaplecza więcej bolts with extra washers and with nuts. (niech pozostanie dla was tajemnicą co to wszystko znaczy:)). Nosiłyśmy też z Kathy skrzynki cegieł z jakiegoś innego rozwalonego domu.
W sobotę okazało się że trzeba wyburzyć kawałek ściany i wymurować od nowa. Wczoraj więc zajmowałam się kuciem cegieł na plasterki (- jestem już profesjonalistką w tej dziedzinie, mogę zrobić wam cegłę dowolnych rozmiarów). A następnie wymurowałam kawał ściany.
Słowo na sobotę:
chisels
W niedzielę wolne od "obowiązków domowych". Aby oodpowiednio święcić niedzielę poszłam za radą Ewy i pomogłam się jej i Michałowi przenieść na Farragut Street (noszenie w dół i w górę pudeł). Atrakcją akcji było wiezienie Michała zrolowanego w bagażniku kombi trzymającego biurko żeby nie wypadło przez otwartą klapę. Wszystko udało się bardzo precyzyjnie! :))
Village of Arts and Humanities
W czwartek wybrałam się do miejsca gdzie pracuje Brian : Village of Arts and Humanities. Jest to taki...eeee... dom kultury...nie wiem jak to nazwać. W północnej Filadelfii.
Będę im pomagać przy kilku projektach (organizują wakacyjne zajęcia dla nastolatków z okolicy). Będzie to dwa tygodnie pracy o poranku, co oznacza że będę musiała wstawać koło.... 7 rano!!! och. A potem rowerkiem na do North Philly:)
W pierwszym tygodniu będziemy robić komiks ze zdjęć który będzie historią tego miejsca.
W drugim tygodniu zaprojektujemy i wykonamy mural- czyli taką mozaikę gdzieś na murze tam w okolicy.
Strasznie mi się podoba to miejsce, które stworzyli na kilku ulicach dookoła siebie- fajna przestrzeń z kolorowymi mozajkami na ścianach i chodnikach, dziwnymi rzeźbami, mini altankami oraz ogródkami (osobno dla dzieci, a osobno dla starszych).
Strasznie spodobał mi się Homer, który jest szefem tego wszystkiego- pasjonat i wizjoner. Co to z iskrą w oku opowiada jakie kafelki właśnie kładzie z nastolatkami w łazience.
Nie maja niestety oficjalnej strony , ale można sobie obejrzeć kilka zdjęć i poczytać o nich tutaj:
http://www.pps.org/great_public_spaces/one?public_place_id=567&public_place_id=567
Będę im pomagać przy kilku projektach (organizują wakacyjne zajęcia dla nastolatków z okolicy). Będzie to dwa tygodnie pracy o poranku, co oznacza że będę musiała wstawać koło.... 7 rano!!! och. A potem rowerkiem na do North Philly:)
W pierwszym tygodniu będziemy robić komiks ze zdjęć który będzie historią tego miejsca.
W drugim tygodniu zaprojektujemy i wykonamy mural- czyli taką mozaikę gdzieś na murze tam w okolicy.
Strasznie mi się podoba to miejsce, które stworzyli na kilku ulicach dookoła siebie- fajna przestrzeń z kolorowymi mozajkami na ścianach i chodnikach, dziwnymi rzeźbami, mini altankami oraz ogródkami (osobno dla dzieci, a osobno dla starszych).
Strasznie spodobał mi się Homer, który jest szefem tego wszystkiego- pasjonat i wizjoner. Co to z iskrą w oku opowiada jakie kafelki właśnie kładzie z nastolatkami w łazience.
Nie maja niestety oficjalnej strony , ale można sobie obejrzeć kilka zdjęć i poczytać o nich tutaj:
http://www.pps.org/great_public_spaces/one?public_place_id=567&public_place_id=567
4th of July
Oficjalny dzień Barbekju. W parku granie we frizbi, siatkę, granie na bębnach, zawody w nogę, rugby, rzucanie w lewo i w prawo fajerwerkami.
A najbardziej niesamowiete ze wszystkiego są świetliki które są grube i wielkie. O zmroku zaczynają latać 30cm nad trawnikami- wygląda to jak magiczny dywan z Harry Pottera. Coś nie-sa-mo-wi-te-go! Jeeeja!
Późniejszym wieczorem przedarliśmy się przez koncert na którym zgromadziły się tłumy (byłam dzielnym kierowcą– moja pierwsza przejażdżka samochodem po Philly!). Wdarliśmy się na dach Kirstiny i oglądaliśmy najdłuższe fajerwerki świata (wielbicielom fajerwerków mogę powiedzieć, że nawet najzajebistrze sztuczne ognie nudzą się po 20 min...taaaa).
Zdjęcia z wieczoru mamy bardzo ładne- zjarzyjcie sobie do fotoalbumu moich przyjaciół:
http://theytoday.myphotoalbum.com/view_album.php?set_albumName=album36
A najbardziej niesamowiete ze wszystkiego są świetliki które są grube i wielkie. O zmroku zaczynają latać 30cm nad trawnikami- wygląda to jak magiczny dywan z Harry Pottera. Coś nie-sa-mo-wi-te-go! Jeeeja!
Późniejszym wieczorem przedarliśmy się przez koncert na którym zgromadziły się tłumy (byłam dzielnym kierowcą– moja pierwsza przejażdżka samochodem po Philly!). Wdarliśmy się na dach Kirstiny i oglądaliśmy najdłuższe fajerwerki świata (wielbicielom fajerwerków mogę powiedzieć, że nawet najzajebistrze sztuczne ognie nudzą się po 20 min...taaaa).
Zdjęcia z wieczoru mamy bardzo ładne- zjarzyjcie sobie do fotoalbumu moich przyjaciół:
http://theytoday.myphotoalbum.com/view_album.php?set_albumName=album36
Subskrybuj:
Posty (Atom)