sobota, lipca 15, 2006

Spiral Q

W czwartek znalazlam wicej czasu, zebralam sie w sobie i poszlam wreszcie do Spiral Q (czyli do miejsca gdzie pomagalam budowac wielkie kukly jak bylam tutaj rok temu). Bylo strasznie, strasznie przyjemnie. Czulam sie jakbym stamtad nie wychodzila- wszyscy ludzie na swoich miejscach. Jak tylko przyszlam natychmiast zaangazowali mnie w pomaganie przy warsztatach. I przypomnialam sobie jak ja to lubie robic.

0detchnelam z ulga. Pracowanie w Village jest Ok, ale jest tez mega frustrujace. Jak tam wszystko jest zdezorganizowane to glowa mala. Homer - czlowiek ktory wymysla programy dla nastolatkow i akurat porwadzi ten przy ktorym ja pomagalam jest naprawde niesamowity. Jak juz zacznie pracowac, to bardzo go podziwiam. Ale organizacja zero. Co oznacza ze przez tydzien spotkan zrobilismy mniej wiecej tyle pracy co by sie dalo zmiescic w dwoch dniach... Siedzac tam na zajeciach uczylam sie nowych sposobow jak radzic sobie z zalewajaca mnie irytacja.... - mysle ze mi szlo calkiem niezle...;)

W Spiral Q umowilam sie bede przychodzic 3 razy w tygodniu i bede pomagac przy warsztatach ktore sa robione dla odwiedzajacych grup. Yeah!:))


Ach tak - i historia. Okazalo sie ze jestem slawna w Spiral Q, bo kiedys napisalam im maila po tym jak robilam papaer machee w Polsce, i opisalam im ze zamiast maki z tapioki (ktorej oni urzywaja a o ktorej w Polsce nikt nie slyszal) mozna urzywac maki ziemniaczanej. -- Im sie ta historia strasznie podoba, bo oni urzywaja tapioki odkad kiedys robili zajecia w chinskiej (chyba) dzielnicy i nie bylo tam zwyklej maki. Potem odkryli ze tapiokowa dziala lepiej i tak juz zostalo. No a w Polsce wiadomo co sa- ziemniole:)) - no wiec to podobno wszystkim opowiadaja z zapalem. smieeeszne.

Brak komentarzy: